środa, 21 listopada 2007

Dzien na 4 lapach - opowiadanie

Opowiadanko to napisałam w 2004 roku, kiedy Zuzka była jeszcze mała. Mieszkałam wtedy z koleżanką Justyną w dwupokojowym mieszkaniu na warszawskim Bemowie.



PORANEK
Fascynuje mnie każdy szmer za drzwiami! O! Zapaliło się światło! Jak moja Pańcia może spać w takich okolicznościach?! Tam chodzi druga Pańcia! Pobiegnę zobaczyć, może drzwi są uchylone… Ale Pańcia śpi i trzyma mnie mocno! Staram się wydostać z uścisku, co nie jest łatwe.
- Aaaa, Zuza, nie gryź! – wiem, wiem, że nie powinnam, ale przecież ściskasz mnie tak mocno, że nie sposób wyjść.

Skaczę z łóżka na fotel, z fotela na klamkę, ale bezskutecznie. Nie da się otworzyć tych drzwi.

- Miauuuu – może jak się odezwę, to ktoś zrozumie, że chcę do kuchni!

- Zuzia, cicho, chcę spać...

Wracam do łóżka, tam jest tak przyjemnie ciepło… No i zawsze można liczyć na pieszczoty… Tylko Pańcia denerwuje się, kiedy się z nią bawię przed 7 rano. Ale to nic:
- Mrrrrrrr – mruczę po przyjacielsku.
- O rany, Zuza, kochana jesteś, ale chcę spać. OOO, jaka miękka i nosek masz wilgotny!
- Mrrrrr – mruczę dalej, chyba już się nie gniewa…
- Pieszczochu! No już już, daj buziaka i śpimy – znów zapakowała mnie pod kołdrę. Bardzo to lubię, ale czasem udaję, że mi się nie podoba. Tak, dla zabawy. Pańcia tego nie rozumie i naprawdę myśli, że ja nie chcę być pod kołdrą. Śmieszni są ci ludzie…

Teraz sama wślizguję się pod kołdrę, miło miło!
- Zuza, przed chwilą uciekłaś, teraz sama się gramolisz, ach ty kociaku! - Wiadomo, Pańcia jest zadowolona, ze przyszłam.

Tralalalal – rozlega się dzwonek budzika. Na ten sygnał moja Pańcia powoli otwiera jedno oko, potem drugie i opierając się o ściany kieruje się w stronę łazienki. Co oznacza jedno: Koniec spania! Nareszcie! Czas na zabawę!



Najpierw biegnę do kuchni, przywitać się z drugą Pańcią. Dla zabawy porywam jej kredkę do oczu.
- Zuza, oddawaj kredkę! Wynocha! – fajna jest ta druga Pańcia, lubi się ze mną bawić. Idę do mojej Pańci, która czyści w łazience zęby. Ciepła woda leci z kranu, strumyczek i temperatura wody dobrane do moich potrzeb. Już jestem na umywalce!
- Czekaj, zrobię trochę chłodniejszą, bo paszczę sobie sparzysz – i woda jest już chłodna. Rzadko udaje mi się napić takiej, jaką naprawdę lubię.

Wracam na chwilę do pokoju i wskakuję na monitor. Na nim mieszka mój przyjaciel tygrysek. On nigdy nie schodzi z komputera. Nic go stamtąd nie wykurzy. Moja Pańcia mówi, że tygrysek jest na rzepa, dlatego. Czasem też chciałabym być na rzepa, wtedy nie dałabym się wyciągnąć z pokoju drugiej Pańci – tam zawsze dzieją się ciekawe rzeczy i jest mnóstwo drobiazgów, którymi można się bawić. Ach, sprawdzę, może drzwi są uchylone – i biegnę do pokoju drugiej Pańci.



- Sylwka, zabierz Zuzę! Znów wywlokła moją bieliznę na korytarz! – druga Pańcia ma dla mnie mnóstwo zabawek! Mnóstwo! Uwielbiam ją za to.

- Zuziak, coś ty tam znowu nabroiła? Chodź tutaj! – Ale ja już jestem w kuchni z drugą Pańcią.

- Aaaaauuuu – przestań! Nie drap! – Znów nie udało mi się wskoczyć drugiej Pańci na plecy, pazurki nie chcą się trzymać gładkiej skóry, więc zjechałam po plecach na podłogę. Ale to nic, następnym razem na pewno się uda!

- Zuzia, zostaw Justynę! - moja Pańcia mnie woła! Lecę! Właśnie myje włosy nad wanną! Skoczę jej na plecy! Udało się!
- No dobra, siedź sobie, tylko nie drap – mogę zaglądać z jej pleców, co się dzieje w wannie. Zaraz pewnie coś powie… Nie wytrzyma, że siedzę tak blisko szyi.
- Mała, zaraz zlecisz do wanny… – Wiedziałam, że się odezwie! Pewnie chce, żebym się przesunęła i zagrzała jej krzyże.
- Oooo, jaki mądry kotek! Widzisz kochanie, teraz nie spadniesz! Ale musisz już zejść.

Tego momentu nie znoszę – moja Pańcia chwyta mnie mokrymi rękami i ściąga z pleców. Potem wyciera sobie włosy. Lubię ten duży seledynowy ręcznik. Wskakuję na toaletę, przecież nie będę tak stać na podłodze z mokrym brzuchem. Pokażę, że nie cierpię mieć mokrego brzucha, żeby mnie więcej nie chwytała mokrymi rękami. Mruczę i myję się zaciekle. Niech patrzy!
- Wiesz Zuza, aż miło na ciebie patrzeć, kiedy tak pieczołowicie się myjesz. Słodziak!



I tak sobie rozmawiamy.

Kiedy już włosy są ułożone, moja Pańcia pędzi do szafy z okrzykiem:
- O rany, Zuza, ale już późno! W co ja mam się ubrać? Nie plącz mi się teraz pod nogami, bo się spieszę! – moja Pańcia lubi, kiedy jestem blisko, chociaż czasem przez nieuwagę mnie potrąci, to jednak wiem, że dla niej najważniejsze jest, żebym była pod ręką. Można mnie wtedy w każdej chwili pogłaskać.

- Kochanie, masz tu czystą wodę, jedzenie, kuweta wyczyszczona. Włączę ci jeszcze radio, żeby ktoś do ciebie mówił. To lecę, będę późno, bo umówiłam się na kawę z Wiolą.

Jeszcze raz mnie przytula, coś mówi, pewnie ma wyrzuty, że wróci późno, ale mi się już chce spać, bo się bawiłam cały ranek. - No idź już! – Myślę sobie i wyłącz to radio, nienawidzę, kiedy gra przez cały dzień!

No i zapomniała wyłączyć radia… Ale mogę swobodnie poleniuchować. Zjem śniadanie… Pyszna, świeża woda, prawie tak dobra, jak ta z kranu… Jeszcze siusiu… Teraz szybko na stół, na komputer, na szafkę, o i jestem na szafie. Jeszcze parę kroków i jestem w najwyższym punkcie w pokoju. Śpię sobie na walizce. To takie specjalne miejsce, które Pańcia przygotowała dla mnie. Kochana jest!

DZIEN
Mijają godziny pełne spokoju, jedzenia, spania i wyglądania przez okno. Bo za oknem zawsze dzieją się śmieszne rzeczy: porusza się mnóstwo punkcików, które czasem trąbią, czasem się zderzają. Punkciki są w różnych kolorach i różnych kształtach, jednak ogólnie przypominają prostokąty na 4 kółkach. Czasem też na balkon zaglądają gołębie. Mam ochotę je zjeść, ale na razie nie potrafię przenikać przez szybę, myślę, że z czasem się tego nauczę. W końcu Pańcia jakoś dostaje się na balkon, sama widziałam.

WIECZOR
Drrrrrrr – o ten dźwięk oznacza, że Pańcia jest blisko! Teraz tylko wskoczę na fotel i będę pomiaukiwać – że niby cały dzień tak siedzę i tęsknię. Pańcia daje się ciągle nabierać na ten sam dowcip.
- Cześć kochanie, wiem, że strasznie długo mnie nie było. Co robiłaś dzisiaj?
- Miauuu
- No ja wiem, że jest już 21 i cały dzień byłaś sama, ale już niedługo weekend i wtedy trochę razem poleniuchujemy, dobrze?
- Miauuu
- Chodź przytul się, moje maleństwo!



Bardzo lubię, kiedy moja Pańcia ma poczucie winy. Wtedy jest gotowa bawić się ze mną do północy i wcale się nie denerwuje, kiedy biegam jej całą noc po twarzy i bawię się wesoło tarzając po podłodze wszystko, co uda mi się zrzucić ze stołu i półek.

Lubię też, kiedy moja Pańcia obcina mi pazurki. To taka zabawa w masowanie paluszków. Czego nie lubię po tym zabiegu – to bardzo słabej przyczepności. Często spadam potem z umywalki do misek albo nie potrafię się wspiąć po spodniach Pańci na jej ramię.

Kiedyś moja Pańcia podpatrzyła, ze śpię na walizce, którą przecież specjalnie dla mnie przygotowała:
- Zuza, złaź stamtąd, zabijesz się kiedyś! Już nie pamiętasz, jak spadłaś z szafy u dziadków???

Faktycznie, kiedy byłyśmy u rodziców Pańci, weszłam na szafę i próbowałam dorwać pajączka, a siedział pod samym sufitem. Tylnymi łapkami stałam na samym krańcu szafy, a przednimi próbowałam go dosięgnąć. Tylko, że wyleciało mi z głowy, że Pańcia świeżo pozbawiła mnie pazurków. Pośliznęłam się, straciłam równowagę i spadłam z szafy. Nawet się trochę przestraszyłam, ale potem stwierdziłam, że to była niezła zabawa i chciałam jeszcze raz skoczyć. Wtedy moja Pańcia wpadła w szał, wdrapała się na szafę i ściągnęła mnie przemocą. To się jej rzadko zdarza, więc pomyślałam, że naprawdę się martwiła. Dlatego nie wchodziłam tam więcej, żeby jej nie martwić. Zresztą wkrótce potem wróciłyśmy do domu. Tutaj często spadam dla zabawy różnych miejsc – ze stołu – zawsze staram się ściągnąć ze sobą jak najwięcej przedmiotów, z umywalki, kilka razy spadłam też z komputera.

Moja Pańcia kupuje mi dużo zabawek. Do moich ulubionych należą dzwoneczki. Pańcia powiesiła je najpierw nad łóżkiem, żebym się nimi mogła bawić do woli. Bardzo lubiłam, szczególnie w środku nocy, uderzać łapkami w dzwoneczki – tak ładnie wtedy grały, a moja Pańcia szeptała do mnie czułe słowa:
- Zuza, przestań, idź spać! Schowam te dzwonki, bo się wykończę!

Mojej Pańci bardzo zależy, żebym umiała wysoko skakać. Chyba po to, żebym nie drapała jej po plecach, tylko od razu wskakiwała na ramię. Każdego wieczoru ćwiczymy skakanie. Moja Pańcia bierze zabawkę i podrzuca ją do góry, a ja ją łapię w locie. Ostatnio Pańcia wpadła na pomysł, że mogę też ćwiczyć sama w domu, kiedy ona jest w pracy. Dlatego przewiesiła dzwoneczki znad łóżka na żyrandol. Moja Pańcia ma dla mnie bardzo ambitne zadanie – myśli, że doskoczę do dzwoneczków. Kiedyś chciała mi trochę ułatwić zadanie i obok dzwoneczków na żyrandolu zawiesiła sweterek. Ale to była łatwizna. Od razu skoczyłam na sweterek i ściągnęłam go na ziemię. Reakcja Pańci była natychmiastowa:
- Ojej, mój nowy sweter!

Jak widzicie, Pańcia była ze mnie bardzo dumna. Już nie wystawia mnie na takie próby. Pewnie jej wstyd, że myślała, że nie dam rady doskoczyć do sweterka.

Oprócz dzwoneczków, Pańcia przynosi do domu dużo sznureczków do zabawy. Czasem się gniewa, gdy te sznureczki pogryzę, a czasem nie. Na razie nie wiem, od czego to zależy. Na przykład ostatnio wskoczyłam na stół i przegryzłam tam kilka sznureczków. Pańcia była bardzo zdenerwowana, nawet na mnie nakrzyczała. Potem kleiła te sznureczki, a jeszcze potem schowała je wszystkie w takich grubych rurkach. Wydaje mi się, że sznureczki blisko komputera to te, których nie powinnam przegryzać. Moja Pańcia mówi na nie: kable. Wieczorami często śpię na komputerze, a moja Pańcia ogląda filmy albo stuka w klawisze.



Potem idziemy spać. To znaczy Pańcia idzie spać, bo ja jeszcze się bawię. Moja Pańcia leży w łóżku, a ja bawię się myszkami.
- Zuza, przestań, chcę spać! – mruczy Pańcia, ale ja udaję, że nic nie rozumiem. Wtedy Pańcia wstaje i zabiera mi zabawkę. To jest sygnał do spania. Idę do Pańci i przytulam się pyskiem do jej szyi, a łapkami masuję jej kark.

I mamy tylko dobre sny…

Brak komentarzy: